niedziela, 31 lipca 2022

Czy warto ratować #małżeństwo?

 Czy warto ratować #małżeństwo?

Zarówno te bardziej, jak i te mniej doświadczone pary przechodzą kryzysy w związku małżeńskim. Oby wzloty i chwile wspólnego totalnego szczęścia trwały jak najdłużej, ale przecież zdarzają się też rozterki, a nawet upadki małżeńskiej miłości i wtedy właśnie pojawia się to pytanie: czy warto ratować małżeństwo? Czy zostać ze sobą za wszelką cenę, dla dzieci, dla rodziny, bo się przysięgało przed ołtarzem? Odpowiedź na to pytanie zawsze jest trudna i zawsze zależy od nas samych. Od każdego z osobna oraz od naszych wzajemnych relacji dzisiaj. Bo my już nie jesteśmy tacy sami jak wtedy, gdy mówiliśmy sobie zgodne tak. I być może dzisiaj każde z nas wypowiedziałoby swoje ‘tak’ w zupełnie innym momencie… Czy zatem warto ratować małżeństwo?

Jeśli coś kochasz, daj temu wolność. Jeżeli wróci do ciebie, jest twoje. Jeżeli nie wróci, oznacza to, że nigdy od początku twoje nie było. Król Salomon

Udane małżeństwo – oczekiwania versus rzeczywistość

Gdybyśmy dziś dostali ankietę z pytaniem: CZY WARTO RATOWAĆ MAŁŻEŃSTWO i do wyboru mielibyśmy pięć odpowiedzi, jak brzmiałaby ta nasza? ‘Zawsze, nigdy, czasem, nie wiem’. Opcję: ‘nie dotyczy’ chwilowo pominiemy, gdyż nasza ankieta została skierowana wyłącznie do ekspertów, czyli do osób, które pozostają w oficjalnym związku małżeńskim. Albo… właśnie w niego wstępują, występują lub już wystąpiły. Teoretyczne rozważania są dobre, ale wyłącznie w przypadku, gdy zamierzamy napisać pracę naukową, jednak żeby wypowiadać się na temat prawdziwego życia, warto mieć praktyczne doświadczenie.

No właśnie a’ propos doświadczenia. Ciekawe czy nasze odpowiedzi na temat ratowania małżeństwa byłyby dzisiaj identyczne z tymi, których udzielilibyśmy pięć lub dziesięć lat temu? Czy nadal byłyby takie same jak w dniu, w którym zawieraliśmy nasz oficjalny związek, głęboko wierząc, że będzie to małżeństwo szczęśliwe, małżeństwo idealne? Bo gdy jesteśmy zakochani i planujemy wspólną świetlaną przyszłość, rzadko myślimy o takich przykrych aspektach życia jak kryzys w małżeństwie, a tym bardziej jego rozpad.

Samotność w małżeństwie – razem, ale osobno

Samotność w małżeństwie? Białe małżeństwo? Totalna bzdura, nam nigdy coś takiego się nie przydarzy! My jesteśmy na to za mądrzy, za bardzo zakochani w sobie − zarzekamy się. I pewnie w to wierzymy, bo na wstępnym etapie naszego związku tak bardzo podoba się nam sam stan zakochania i fascynacji drugą osobą, że rzadko zastanawiamy się wtedy nad tym, co jest ważne w małżeństwie i czy na pewno małżeństwo dla obydwu stron oznacza to samo. Czy mamy stać się jednością, połączonymi połówkami tego samego jabłka? Czy może udane małżeństwo to współdziałanie, czasem nawet symbioza, ale nadal dwóch odrębnych, niezależnych jednostek, z których każda ma prawo do własnego zdania?

Dobre małżeństwo kiedyś i dziś

Odpowiedzi nie znajdziemy w sieci, a książki o małżeństwie też mogą dać nam bardzo różne recepty w zależności od światopoglądu ich autorów. Przecież jeszcze w dwudziestym wieku, za czasów młodości naszych babć i dziadków, podejście do obowiązków życiowych, w tym małżeńskich, było zupełnie inne niż jest teraz. Wtedy liczyło się dane słowo, przysięga i to, co ludzie powiedzą… W tamtych czasach odpowiedź na pytanie „Czym jest małżeństwo” była prosta i jednoznaczna: obowiązkiem, czasem nawet świętym obowiązkiem, który należy wypełnić niezależnie od naszych potrzeb i oczekiwań. Dobro rodziny stawało ponad dobrem jednostki, szczególnie, powiedzmy to wprost, ponad dobrem kobiety. Jeszcze inaczej było u zarania dziejów, gdy wymyślono instytucję małżeństwa. Bo była to po prostu transakcja handlowa pomiędzy dwoma rodzinami, która obydwu stronom miała przynieść konkretne korzyści i gdy sięgniemy do źródeł historycznych, przekonamy się, jak niewiele wspólnego miało wówczas małżeństwo z miłością czy stanem zakochania.

A dzisiaj jaka jest definicja udanego małżeństwa? Czy w obecnych wyemancypowanych czasach nie należałoby także zmienić naszych wyobrażeń na temat idealnego związku małżeńskiego? Czy dzisiaj potrafimy już oddzielić własne oczekiwania wobec małżeństwa od oczekiwań innych, na przykład rodziców i teściów? Czy ważniejsze będzie dla nas nasze dobro indywidualne, czy wspólne, czy może nadal najbardziej będziemy się przejmować tym, co ludzie powiedzą i czy zaakceptują nasz wybór? Jest też pytanie najtrudniejsze, czy dla dobra dzieci zawsze warto jest ratować małżeństwo, skazując się na samotność w związku. I kolejne, czy zmuszać się, by chodzić na terapię dla małżeństw i zwierzać się obcym osobom ze swoich najbardziej intymnych problemów, czy cierpieć indywidualnie, najlepiej w zaciszu własnego domu?

Czy warto ratować małżeństwo za wszelką cenę?

Myślę, że ci z nas, którzy mają nieco więcej lat niż dwadzieścia, wiedzą już z własnego doświadczenia, że niezależnie od naszych poglądów i przekonań prawdziwe życie nie zna pojęć ‘zawsze’ czy ‘nigdy’. Nie ma też czegoś takiego jak wzorzec idealnego małżeństwa, a to z tego prostego powodu, że każdy z nas jest inny i każdemu pasuje coś innego. Dlatego punktem wyjścia do odpowiedzi na pytanie z naszej ankiety CZY WARTO RATOWAĆ MAŁŻEŃSTWO? powinna być znajomość naszych osobistych wartości i potrzeb. Bo czy warto być z kimś, kto nas nie szanuje? Kto nie widzi, jak bardzo się zmieniliśmy, rozwinęliśmy i ile przybyło nam obowiązków od tego pięknego dnia, w którym składaliśmy przysięgę małżeńską? Czy warto ratować toksyczne małżeństwo, w którym ta druga osoba nie wspiera nas w zdrowiu i chorobie, nie chce być świadoma obowiązków, ale za to lubi egzekwować swoje prawa i tak naprawdę mamy wrażenie, że… czeka aż śmierć nas rozłączy?

Na czym polega małżeństwo?

A. A. Milne napisał w Kubusiu Puchatku słowa, które niekoniecznie skierowane są tylko do dzieci: Im bardziej Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej tam Prosiaczka nie było. Pamiętajmy więc, że szukając miłości, szukamy tak naprawdę siebie. Potrzebujemy miłości, by zaspokoić naszą potrzebę akceptacji i przynależenia, ale miłość nam służy i nas ubogaca wyłącznie pod warunkiem, że kochając, nie pozwalamy na przekraczanie naszych granic. Bo miłość jest albo jej nie ma, nie można jej wypożyczyć na jedną noc czy na wakacje i nie da się jej na kimś wymusić lub na nią zapracować.

A gdy już sobie uświadomimy na czym polega prawdziwa miłość, wtedy będziemy wiedzieli, jak odpowiedzieć na pytanie CZY WARTO RATOWAĆ MAŁŻEŃSTWO?, a bardziej konkretnie: czy i kiedy ratować nasz związek? Trwanie w małżeństwie nie rozwiąże za nas naszych problemów, my sami musimy to zrobić.

Książki o małżeństwie – gdzie szukać inspiracji do zmian

O tym, że książki o małżeństwie mogą dać nam różne, czasem nawet sprzeczne recepty w zależności od światopoglądu ich autorów, już było, ale czytać zawsze warto. Bo czytanie książek pozwala nam spojrzeć na nasze życie z dystansu. Podświadomie porównujemy losy bohaterów opowieści z naszymi życiowymi sytuacjami i wyborami, a potem zastanawiamy się, czy my zachowalibyśmy się podobnie, czy może nasze decyzje byłyby zupełnie inne. Tak właśnie robi Małgorzata, główna bohaterka powieści Nigdy nie będę wyższa. Ale mogę być szczęśliwsza!, która też jest w związku małżeńskim z długim stażem i również, jak niejedno z nas, przeżywa gorsze chwile. Ale ona nie boi się nazywać swoich wątpliwości po imieniu i nie udaje przed sobą, że wszystko jest cudowne, a jej związek to małżeństwo idealne. A przede wszystkim wie, że aby uratować związek małżeński, każda ze stron musi tego chcieć, a nie wyłącznie oczekiwać, że to ta druga strona się zmieni i dopasuje.

Bo dla prawdziwej miłości jesteśmy gotowi do największych poświęceń i zjemy nawet ryż z cynamonem, pomimo iż go nie znosimy, tylko że… prawdziwa miłość i autentyczny związek małżeński nigdy nie będą od nas tego wymagać! I niezależnie od tego, czy zdecydujemy się, by ratować małżeństwo, czy nie, pamiętajmy, że nie wszystko da się zmienić. Bo ja na przykład… nigdy nie będę wyższa, ale zawsze mogę być szczęśliwsza!

 https://silverow.pl/sklep/nigdy-nie-bede-wyzsza-agnieszka-dydycz/





 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz