Dzisiejszy wpis jest zaledwie ósmy, od czasu, gdy założyłam bloga, ale już uświadomił mi coś niezwykle
ważnego.
Że zaczynam się uzależniać... Kończąc poprzedni wpis jeszcze nie myślę o kolejnym,
ale już następnego dnia od rana... Zaczynam myśleć, o czym warto by
napisać. Żeby było ciekawie i dla Was, i dla mnie. Bo blog to przecież nie
pamiętnik, ani nie fejsbuk! Blog zobowiązuje, więc nie można w nim pisać o byle czym, na przykład o tym, co się zjadło na
śniadanie... To może być zaledwie kilka zdań, ale zdań ważnych, czyli takich do zaczepienia myśli, do zainspirowania czy zastanowienia...
Więc dzisiaj będzie o uzależnieniach, które również
zaczynają się od tego pierwszego razu. Pierwszy łyk, pierwsza wizyta na
siłowni, pierwszy dymek, czy czekoladka, pierwszy seks albo pierwsza upolowaną
torebka... Może to także być pierwszy przebiegnięty kilometr, wyciśnięty
kilogram lub wprost przeciwnie, ten pierwszy zgubiony z wielu z następnych. I dopóki robimy to tylko
wtedy, kiedy naprawdę mamy na to ochotę, wszystko jest w porządku. Ale gdy
przyjemność zmienia się
w przymus, zaczynają się zaburzenia i nałogi.
Alkoholizm, seksoholizm, zakupoholizm, anoreksja, bigoreksja, narkomania,
hazard, chorobliwie częste mycie rąk i inne czynności, bez których nasz
organizm nie daje sobie już rady. Jedne są śmiertelne, inne groźne, jeszcze inne
nieprzyjemne, szczególnie dla otoczenia, a niektóre jedynie śmieszne. Dlatego właśnie, zanim wpadniemy
w jakikolwiek nałóg, choćby nawet najzdrowszy, typu jedzenie
wyłącznie produktów eko, warto się zastanowić dokąd nas to zaprowadzi. I czy
rzeczywiście mamy na to ochotę. Tak jak ja miałam ochotę napisać dzisiaj ten
tekst :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz