środa, 2 maja 2018

Czy znasz wszystkich swoich znajomych z fejsbuka?


Czy jesteście pewni, że znacie swoich znajomych z fejsbuka? Czy rozpoznalibyście ich wszystkich na ulicy?
Obejrzeliśmy właśnie z synem "Player One" Steven'a Spielberg'a. Młody był zachwycony, a ja... przerażona. Uświadomiłam sobie bowiem, że to nie jest wizja przyszłości. TO się już dzieje! Gramy w różne gry online, jesteśmy obecni na portalach społecznościowych i wszędzie tam mamy swoje "życia" i swoje awatary. Takie, jakie chcemy mieć. Czyli takie, jakie chcemy, żeby inni widzieli jako nas... Samotnie siedzimy przed ekranikami, ale na portalach zachowujemy się, tak jak chcemy być zobaczeni. Niektórzy nie mogą się już wprost doczekać kiedy znowu znajdą się w tym bezpiecznym wirtualnym świecie. Logują się, gdzie tylko mogą i skąd tylko mogą, byleby tylko uciec od rzeczywistości. Wczoraj, w małej knajpce na warszawskiej Pradze, na 8 małych stolików, zauważyłam co najmniej 5 osób, które przed zapoznaniem się z menu i przed wymianą zdań na jakikolwiek temat z osobą towarzyszącą, najpierw sięgnęły po smartfony. By się zameldować. Drugi raz sięgnęły, gdy ich zamówione danie zostało podane. By pokazać je światu, zanim nawet spróbują... Ciekawe co by się stało, gdyby tego nie zrobili? Wypadli by z gry?
I o tym jest właśnie film Spielberga. Że całe życie, z wyjątkiem potrzeb fizjologicznych, przeniosło się do wirtualnej rzeczywistości. Bo tam można przeżyć wszystko. Sławę, zachwyt, adrenalinę, miłość… Można się przytulić do ukochanego awatara, który wydaje się nam tym  wymarzonym i idealnym. A że w realu jest wynaturzonym mutantem osadzonym na 25 lat w więzieniu za zabójstwo, tego nie wiemy. I oczywiście nie chcemy wiedzieć.
Zakończenia filmu nie zdradzę, ale warto obejrzeć i skorzystać z okazji, by się zastanowić, gdzie my sami chcemy być za kilka lat. W piżamie, na własnej kanapie z VRką na twarzy i dotykowymi rękawicami? Czy może...
Na to pytanie, każdy musi sobie sam odpowiedzieć...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz